×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Szczepienia bez granic, problemy również

Małgorzata Solecka
Kurier MP

Kongres Polonii Medycznej w Warszawie dyskutował o rodzicach, którzy nie chcą szczepić dzieci. „Suche przekazanie informacji nie wystarczy. Rodzice czekają na przekaz emocjonalny, chcą być przekonani, że podjęli słuszną decyzję” – to jeden z wniosków z obrad.


Fot. pixabay.com

Dlaczego rodzice nie szczepią dzieci i jak z tymi, którzy bronią się przed szczepieniami rozmawiać? Między innymi o tym debatowano podczas sesji poświęconej szczepieniom na IX Kongresie Polonii Medycznej, który w dniach 3–5 czerwca obradował w Warszawie.

Polski system szczepień ochronnych działa względnie sprawnie, choć wymaga zwiększenia szczelności i unowocześnienia programu (kalendarza) szczepień. Coraz bardziej palący staje się jednak problem rodziców odmawiających zgody na szczepienie dzieci. – Dlaczego rodzice rezygnują ze szczepień u swoich dzieci? – postawił fundamentalne pytanie dr Andrzej Kajetanowicz z Kanady. Jego zdaniem błędem jest myślenie, że przeciwnicy szczepień kierują się wyłącznie przesłankami nienaukowymi (np. modą, zabobonami, względami religijnymi czy inspiracjami płynącymi z medycyny alternatywnej, homeopatii itp.). Nieufność wobec szczepień może mieć też źródło w wynikach prac naukowych, choć często dalekich od doskonałości, zawierających błędy.

Dr Kajetanowicz wymienił cały katalog czynników, które powodują, że rodzice mówią szczepieniom twarde „nie” lub chcą je ograniczyć do minimum. Niektóre z nich wynikają z psychologii. Są rodzice, którym łatwiej zaakceptować naturalne ryzyko, że dziecko ciężko zachoruje, niż ryzyko (choć w rzeczywistości wielokrotnie mniejsze), że po ich czynnej zgodzie na szczepienie wystąpi niepożądany odczyn poszczepienny. Gdy towarzyszy temu przekonanie, że szczepienia są niepotrzebne, bo ryzyko zachorowania jest niewielkie („kto widział dziecko chorujące na polio czy nawet odrę?”), a także – że nawet jeśli już dziecko zachoruje, współczesna medycyna na pewno sobie z tą chorobą („lekką chorobą wieku dziecięcego”) poradzi – decyzja o nieszczepieniu dziecka wydaje się im jedyną rozsądną. Rodzicami kierują argumenty pozytywne („zdrowy tryb życia sprawi, że dziecko będzie odporne na choroby”) i negatywne („organizm dziecka jest zbyt słaby, by prawidłowo zareagować na szczepienia i wytworzyć odporność”). Czasami te argumenty występują łącznie, choć wydają się sprzeczne.

Ważnym czynnikiem, który inkubuje postawy antyszczepionkowe, są złe historyczne doświadczenia ze szczepieniami. Jednym z przykładów, jakie przytoczył dr Kajetanowicz, to losy wyprodukowanych w latach 1955–1960 serii szczepionek przeciwko polio, którymi zaszczepiono 98 milionów dzieci. W późniejszym okresie powstały podejrzenia, na podstawie wyników badań na zwierzętach, że mogą one prowokować nowotwory. Wyników badań na zwierzętach nie podano do publicznej wiadomości i później – mimo iż kolejne badania epidemiologiczne u zaszczepionych osób nie potwierdziły tej hipotezy i wykluczyły związek przyczynowo-skutkowy mit na temat szkodliwości szczepionki ciągle żył. – Ukrywanie faktów sprzyja teoriom spiskowym – podkreślił dr Kajetanowicz.

Bez wątpienia najsłynniejszymi „badaniami naukowymi” dowodzącymi szkodliwości szczepień, były te opublikowane w brytyjskim czasopiśmie „The Lancet”, dowodzące rzekomego związku między szczepieniem skojarzoną szczepionką przeciwko odrze, świnceróżyczce (MMR) a zachorowaniem na autyzmem. Gdy po latach autor – Andrew Wakefield – został zdemaskowany za nierzetelność i fałszerstwo naukowe oraz istotny konflikt interesów, nie przeszkodziło mu to w kontynuowaniu antyszczepionkowej działalności, choć w Wielkiej Brytanii pozbawiono go prawa wykonywania zawodu.

Dr Kajetanowicz podkreślał, że choć działalność antyszczepionkowców jest godna potępienia, z pewnością nie można potępiać rodziców, którzy nie chcą szczepić dzieci – bo głównym motywem rodziców jest troska o zdrowie dziecka. Rodzice podejmując decyzję opierają się na dostępnych dla nich informacjach. A kluczem jest słowo „dostępnych”, bo chodzi nie tylko o dostarczenie lub wyszukanie, ale przede wszystkim o zrozumienie.

O tym, w jaki sposób rozmawiać z rodzicami, by przekonać ich do szczepień, mówił dr Marian Ołpiński ze Stanów Zjednoczonych. – Szczepionki stają się ofiarą własnego sukcesu. Pacjenci pytają mnie w gabinecie, po co szczepić, skoro nigdy na chorobę nikt nie zachorował – mówił. Podkreślił, że ogromną odpowiedzialność za kształtowanie negatywnych postaw wobec szczepień ponoszą media z ich polityką prezentowania racji „dwóch stron”. Wypowiedzi ekspertów są zwykle „dopełniane” stanowiskiem przeciwników szczepień – i w ten sposób temat szczepionek, szczepień ochronnych przestaje być tematem medycznym, o którym mogą dyskutować specjaliści, a staje się czymś na pograniczu „lajfstajlu”. – Kiedy celebrytka nie zaszczepi dziecka, to informacja o tym jest wszędzie – dodał dr Marian Ołpiński, podkreślając, że postawy przeciwne, czyli szczepienie dzieci, są nagłaśniane rzadko.

Dr Ołpiński tłumaczył jednak, że postawy rodziców wobec szczepień nie są „zero-jedynkowe”. Jest stosunkowo mała grupa rodziców, którzy odrzucają wszystkie szczepienia oraz większa – ale nie dominująca – grupa tych, którzy akceptują wszystkie szczepienia bez zastrzeżeń. Pomiędzy nimi jest kontinuum – od rodziców kwestionujących zasadność szczepień, ale mających wątpliwości, poprzez (dużą) grupę rodziców, którzy niektóre szczepienia odrzucają, inne akceptują (choć czasami starają się je opóźniać) oraz takich, którzy szczepią dziecko wszystkimi lub prawie wszystkimi szczepionkami, ale mają wątpliwości, czy postępują słusznie. Ruchy antyszczepionkowe rosną w siłę, mówił specjalista, tymczasem lekarz ma coraz mniej czasu dla pacjentów. W dodatku, konfrontowany nieustannie z „doktorem Google” traci wiarę w to, że jest traktowany jak profesjonalista, że pacjent (rodzic) mu ufa. – Wielu lekarzy zniechęca się i rezygnuje zachęcanie do szczepień, w myśl zasady „róbcie co chcecie” – przyznawał. To jednak błąd. Bo zdecydowana większość rodziców po pierwsze, autentycznie chce dobra swoich dzieci, po drugie – chce widzieć w lekarzu autorytet. – Rodzice kochają swoje dzieci i dążą do podejmowania racjonalnych według siebie decyzji – przekonywał dr Olpiński. To, co się zmieniło – lekarz przestał być jedynym źródłem informacji. A to musi rzutować na sposób rozmowy w gabinecie lekarskim. Nie wystarczy już sama informacja.

– Dlatego powstała metoda CASE, opracowana przez dr. Alison Springer, przewodniczącą Autism Science Foundation – mówił dr Olpiński. Opiera się ona na zasadach klasycznej retoryki Arystotelesa, w której argumentacja rzeczowa (logos), łączy się z emocjonalnym zaangażowaniem (pathos) i opiera na lekarskim autorytecie, reputacji (ethos). Według tej metody lekarz powinien wyrazić zrozumienie dla obaw rodziców (pathos), przedstawić im wiarygodne informacje na temat swojego profesjonalizmu i odwołać się do swojej wiedzy medycznej (ethos), powołać się na wiedzę i dane naukowe (logos), aby w końcu pomóc rodzicom w podjęciu decyzji poprzez osobiste zaangażowanie (pathos). – Suche przekazanie informacji już nie wystarcza. Rodzice czekają na przekaz emocjonalny, chcą być przekonani, że podjęli słuszną decyzję – mówił dr Olpiński.

08.06.2016
Zobacz także
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta