Coraz częściej zdarza się, że nie mamy żadnych leków na zakażenie bakteryjne, bo bakterie je wywołujące są uodpornione na znane nam antybiotyki. Sytuacja jest tak dramatyczna, że WHO w tym roku ogłosiło pierwszy Światowy Tydzień Wiedzy o Antybiotykach.
Fot. Tomasz Stańczak / Agencja Gazeta
Tydzień jest planowany na 16-22 listopada. Jego główny cel to informowanie lekarzy i pacjentów, jak rozsądnie korzystać z dostępnych terapii. – Raport WHO z ubiegłego roku wskazał, że żyjemy już w erze poantybiotykowej. Na coraz większą liczbę zakażeń nie mamy żadnej dostępnej terapii – uważa Paulina Miśkiewicz, dyrektor biura WHO w Polsce. To jedna z najważniejszych akcji informacyjnych WHO w naszym kraju – tematycznie łączy się z akcjami informacyjnymi dotyczącymi grypy czy mycia rąk. – Z powodu zakażeń bakteriami antybiotykoopornymi nabytych w szpitalu tylko w Unii Europejskiej umiera co roku 25 tysięcy osób – ostrzegała Miśkiewicz.
Wśród głównych przyczyn problemu z dostępem do skutecznych antybiotyków WHO wymienia nadmierne stosowanie antybiotyków (w tym – poza wskazaniami producenta i dostęp do antybiotyków w niektórych krajach bez recepty), brak zachowania reżimu stosowania antybiotyków przez pacjentów (powszechne przerywanie terapii, gdy pacjent „poczuje się lepiej”), nadmierne stosowanie antybiotyków w hodowli bydła, trzody chlewnej oraz ryb. Do tego dochodzi brak higieny i złe warunki sanitarne, niewystarczająca kontrola zakażeń w szpitalach i przychodniach, wreszcie – fakt, że nowe antybiotyki powstają niezwykle rzadko.
WHO traktuje sprawę niezwykle poważnie, dążąc do uznania antybiotykoodporności za zagrożenie dla zdrowia. - Gorąco zachęcamy lekarzy, by przepisywali antybiotyki wtedy, gdy jest to konieczne, zgodnie z ich spektrum działania. Pacjentów: by brali je odpowiednio długo i zgodnie z zaleceniami lekarza. Plagą jest przerywanie terapii wtedy, gdy pacjent zaczyna czuć się lepiej lub branie leków w sposób nieregularny – mówi Grzegorz Cessak, prezes Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych. – Staramy się dotrzeć do pacjentów z informacją, że leki nie działają u tych chorych, którzy ich nie biorą.
WHO i Urząd Rejestracji Leków koncentrują się w tym roku na dotarciu z informacją do rodziców dzieci. Zdaniem naukowców rodzice bardzo często wymuszają na lekarzu przepisanie antybiotyku nawet wtedy, gdy nie ma ku temu medycznego uzasadnienia. – Należę do tej grupy lekarzy, którzy antybiotyków nie lubią. Uważam, że w większości sytuacji należy poczekać do drugiej, trzeciej doby od wystąpienia gorączki, by zdecydować, czy podać antybiotyk – podkreśla prof. Teresa Jackowska, krajowy konsultant ds. pediatrii. – W przeciwnym przypadku może się zdarzyć, że antybiotyk, wtedy, gdy jest naprawdę potrzebny, nie zadziała.
Prof. Jackowska wskazuje wyjątki od tej zasady: gdy istnieje ryzyko posocznicy, antybiotyk trzeba podać natychmiast, liczy się dosłownie każda minuta. Jej zdaniem SOR-y dziecięce powinny też „na wejściu” badać stan pacjenta i od niego uzależniać kolejność przyjęć. – Zdarza się, że pogotowie przywozi do nas prawie zdrowego pacjenta, a rodzic trafia z umierającym dzieckiem na rękach. Brak podstawowych badań, pulsu, ciśnienia, temperatury na wielu oddziałach może prowadzić do tragicznych w skutkach pomyłek – mówi prof. Jackowska.
Prof. Jackowska podkreśla, że na szpitalnych oddziałach ratunkowych powinny być rutynowo wykonywane proste testy wskazujące na etiologię choroby. Na poniedziałkowym spotkaniu z dziennikarzami opowiadała o dzieciach, którym podawano antybiotyki, nie wykonując nawet najprostszego testu na obecność wirusów grypy lub morfologii. – Zarówno lekarze, jak rodzice powinni unikać podawania antybiotyku „na gorączkę” lub „na zapalenie gardła”, ale opierać się na obiektywnych, wcale nie takich drogich testach – mówiła prof. Jackowska. Opowiadała o fatalnych skutkach podawania antybiotyków dzieciom chorującym na powikłania grypy, u których nawet nie wykonano żadnego testu w tym kierunku.
Prof. Jackowska krytykowała też „wystawianie diagnozy przez telefon” i częstą wśród pediatrów praktykę wypisywania recepty na antybiotyk i przekazywanie rodzicom zalecenia, by „jeśli gorączka nie przejdzie za trzy dni, zrealizowali receptę i podali dziecku lek”. Jej zdaniem nawet badania laboratoryjne nie mogą zastąpić bezpośredniego badania pacjenta.
Opowiadała, że z racji pełnionej funkcji występowała jako biegła w procesach, w których lekarz zalecił leczenie dziecku nie widząc go, co miało tragiczne skutki. - Sądy wychodzą z założenia, że rodzic nie musi właściwie rozpoznać stanu swojego dziecka, może więc pomylić się w opisie jego zdrowia. Lekarzowi, który podjął decyzję w oparciu o taki błędny opis, grożą poważne konsekwencje – ostrzegała.