×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Dlaczego w szpitalach brakuje pediatrów?

Jerzy Dziekoński
Kurier MP

Dyrektorzy szpitali powiatowych, aby utrzymać funkcjonowanie oddziałów dziecięcych, muszą uprawiać kadrową ekwilibrystykę. Mimo że Ministerstwo Zdrowia od kilku lat sukcesywnie zwiększa liczbę rezydentur w tej priorytetowej dziedzinie, to i tak nowo wyspecjalizowani pediatrzy wybierają lżejszą i lepiej płatną pracę w POZ.

doctor, child

Fot. skeeze / pixabay.com

Szpital Powiatowy w Radomsku w województwie łódzkim. Nowoczesny, oddany w 2011 roku obiekt. Na pediatrii 20 łóżek. - Warunki lokalowe, których mógłby pozazdrościć placówce niejeden większy szpital – chwali się dyrekcja.

Kłopot w tym, że brakuje pediatrów. Jeszcze w ubiegłym roku na stałe pracowało ich na oddziale trzech. Później zostało dwóch. Później tylko jeden. Ordynator. Oddział zamknięto w połowie września br. na miesiąc. Oficjalny powód – remont. Lokalna prasa rozpisywała się, że wcale nie ma pewności, iż w zaplanowanym terminie po remoncie oddział pediatryczny zostanie przywrócony małym pacjentom.

- Udało się skompletować zespół i 19 października ruszyliśmy w nowo wyremontowanych pomieszczeniach – mówi dyrektor placówki Radosław Pigoń.

Sytuację uratowali lekarze zatrudnieni na kontraktach. Poza tym udało się pozyskać trzech rezydentów oraz dwóch stażystów. - Oddział dziecięcy działa, ale jest to dla nas mało komfortowa sytuacja, bo może się zmienić z dnia na dzień – przyznaje Pigoń.

Przed widmem całkowitego zamknięcia stanął na początku roku oddział dziecięcy z oddziałem neonatologicznym Szpitala Powiatowego w Opatowie w województwie świętokrzyskim. Placówka, mieszcząca się w niedawno oddanych do użytku obiektach, nie przyjmowała małych pacjentów przez cztery miesiące. Dopiero w maju br. udało się skompletować załogę i ponownie uruchomić oddziały. W międzyczasie zmienił się administrator szpitala. Od 1 września br. nadzór nad placówką sprawuje spółka Centrum Dializa, która ma w swoim portfolio również dwa inne szpitale. Przyniosło to znacznie większe możliwości kadrowe.

- Obecnie oddział pediatrii dysponuje 25 łóżkami. Na oddziale zatrudnionych jest 8 lekarzy (łącznie z ordynatorem). Lekarze zatrudnieni na oddziale pediatrii pracują na podstawie umów kontraktowych, według harmonogramu godzin. Ordynator oddziału pediatrii zobowiązany jest do obecności na nim w pełnym wymiarze godzin w godzinach dopołudniowych – informuje Witold Jajszczok, rzecznik prasowy Centrum Dializa.

Podobne problemy ma Szpital Tucholski w województwie kujawsko-pomorskim. Oddział noworodkowy – 17 łóżek, 650 porodów rocznie. Oddział pediatryczny – 17 łóżek, ok. 700 pacjentów rocznie. Na stałe zatrudnionych jest dwóch lekarzy – ordynator dr Andrzej Chrobot oraz jego małżonka dr Agnieszka Chrobot.

- Na stałe jesteśmy we dwoje. Plus lekarze dyżurni, którzy dojeżdżają z miejscowości w promieniu 80 km. Zasadniczym problemem, aby móc funkcjonować, jest właśnie pozyskanie lekarzy dyżurnych. W tej chwili dojeżdża do nas pięciu lekarzy, którzy w miarę własnych możliwości nam pomagają. Są to tylko i wyłącznie owoce naszych kontaktów z ludźmi z branży z czasów, kiedy pracowaliśmy jeszcze w ośrodku akademickim – przyznaje dr Andrzej. Chrobot.

Pytamy, ile ordynator spędza miesięcznie godzin w pracy.

- Średnio ok. 260–280 godzin – słyszymy w odpowiedzi.

Młodzi uciekają do POZ

Nasi rozmówcy za jedną z przyczyn trudnej sytuacji uważają dziurę pokoleniową. Sprawdzamy zatem w Naczelnej Radzie Lekarskiej, jak wygląda przekrój wiekowy pediatrii.

- Spośród 7 013 wykonujących zawód lekarzy pediatrów ze specjalizacją II stopnia lub wyspecjalizowanych w trybie bezstopniowym, 4 549 przekroczyło 50 lat. Spośród 7 770 wykonujących zawód lekarzy pediatrów ze specjalizacją I stopnia, 6 207 przekroczyło 50 lat – informuje Katarzyna Strzałkowska, rzecznik prasowy NIL.

Ponadto, kolejnym ogromnym problemem wskazywanym przez ordynatorów oddziałów dziecięcych i dyrektorów szpitali jest odpływ lekarzy do przychodni POZ.

- Lekarz POZ ma o 100 proc. wyższą stawkę godzinową, soboty i święta spędza z rodziną w domu, wieczory spędza w domu. Na tym polu nie jesteśmy w stanie z POZ konkurować. Dziwi mnie tylko, że młodzi ludzie nie mają potrzeby kontaktu ze szpitalem, czyli z miejscem, gdzie mają najlepsze możliwości samodoskonalenia, podnoszenia kwalifikacji. Jeżeli jest jakikolwiek trudniejszy do rozwikłania problem, to lekarz POZ wystawia skierowanie do szpitala. To szpital wykona badania, postawi diagnozę i da odpowiednie zalecenia – mówi dr Andrzej Chrobot.

Zdaniem dr. Andrzeja Chrobota istnieje jeszcze jeden szczegół, który decyduje o tym, że lekarze nie chcą pracować w małych szpitalach – najczęściej oddziały dziecięce są w nich łączone z neonatologią.

- Pediatrzy nie chcą pracować na oddziałach neonatologicznych, ponieważ mają one swoją specyfikę. Aczkolwiek jest to nieracjonalne, ponieważ są to szpitale pierwszego stopnia referencyjności. NFZ określa, jakie typy porodów może odbywać się w takich placówkach. Statystyka pokazuje, że ok. 96 proc. porodów odbywa się w sposób fizjologiczny. Oczywiście raz na jakiś czas zdarza się sytuacja wymagająca intensywnego nadzoru, a lekarze pediatrzy albo nie są do tego przygotowani, albo się tego boją. Moduł kształcenia pediatry obejmuje neonatologię. Ale kiedy dzwonię do szpitala dziecięcego wojewódzkiego proponując pracę u nas, i jeśli powiem, że są również dyżury na neonatologii, to odpowiedź najczęściej jest negatywna – wyjaśnia ordynator oddziału dziecięcego i neonatologii w Tucholi.

Priorytetowa specjalność

Pediatria od czasów minister Ewy Kopacz jest specjalnością priorytetową. Rokrocznie Ministerstwo Zdrowia zwiększa limity rezydentur. W tegorocznej sesji jesiennej liczba ta osiągnęła rekordowy pułap, ponieważ przyznano aż 405 miejsc. Dla porównania: w ubiegłym roku podczas jesiennej sesji było dostępnych 269 miejsc.

Ministerstwo Zdrowia chwali się, że „przyznało aż 150 proc. zgłoszonego [przez wojewodów] zapotrzebowania” w dziedzinach priorytetowych związanych z medycyną rodzinną (choroby wewnętrzne, medycyna rodzinna, pediatria). Czy zatem problemy kadrowe oddziałów dziecięcych przejdą do historii? Niekoniecznie. Okazuje się bowiem, że młodzi lekarze nie chcą wybierać tej specjalizacji, a jeśli już, to wybierają ją w dużych ośrodkach akademickich, a nie w niewielkich miejscowościach. Np. w sesji wiosennej w województwie kujawsko-pomorskim było więcej miejsc rezydenckich niż chętnych na rezydentury.

Prof. Romuald Krajewski, wiceprezes Naczelnej Izby Lekarskiej i prezydent Europejskiej Unii Lekarzy Specjalistów przyznaje, że rekordowa liczba miejsc rezydenckich wcale nie oznacza, iż nagle specjalizację rozpocznie znacznie większa liczba młodych lekarzy. - Rokrocznie do ministerstwa wraca od 20 do 25 proc. miejsc rezydenckich. Fatalnie stałoby się, gdyby tym razem do ministerstwa wróciła cała przyznana nadwyżka – kwituje prof. Krajewski.

- Jest to problem wszystkich niewielkich szpitali powiatowych. Kształcenie koncentruje się w dużych miastach, a jeżeli ktoś chce pracować w mniejszym mieście, to dlatego, że zamierza tam zamieszkać. Natomiast jeśli ma możliwość podjęcia zatrudnienia w szpitalu lub w POZ, staje przed kolejnym, dla niektórych bardzo łatwym wyborem. Jestem człowiekiem, który trafił do Tucholi z zewnątrz. Nikt z POZ nie chciał pracować, nie pracował i nie pracuje w naszym szpitalu – podsumowuje dr Andrzej Chrobot.

22.10.2015
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta