×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Brońmy się przed meningokokiem

Z dr. med. Ryszardem Koniorem, kierownikiem oddziału neuroinfekcji i neurologii dziecięcej, o meningokokach rozmawia Justyna Wojteczek

Nosicielstwo meningokoków jest powszechne i nie sposób z nim walczyć, ochronę przed groźnymi chorobami wywołanymi przez te bakterie dają tylko szczepienia – mówi dr Ryszard Konior.


Dr med. Ryszard Konior

Justyna Wojteczek: Kilka lat temu media donosiły o zgonach dzieci i nastolatków z powodu sepsy wywołanej przez meningokoki. Teraz takich wiadomości nie ma. Niebezpieczeństwo zniknęło?

Dr med. Ryszard Konior: Skądże znowu! Faktycznie, w latach 2007 – 2009 meningokoki zwróciły uwagę opinii publicznej. Pojawiły się wówczas, także w grupie nastolatków, zachorowania wywołane bardzo zjadliwym meningokokiem typu C. Dodatkowo zachorowania po raz pierwszy w Polsce miały charakter zachorowań grupowych, tj. obserwowano ogniska epidemiczne. Stosunkowo często jego ofiarą padała młodzież, przy czym zanotowano też zgony w tej grupie. Siłą rzeczy opinia publiczna zwróciła na to uwagę, bo w dzisiejszych czasach śmierć osiemnastolatka, który jeszcze dzień wcześniej bawił się na imprezie urodzinowej w pełni zdrowia, budzi lęk.

A jak jest teraz z zachorowaniami? Czy często na oddziale, którym Pan kieruje, leczone są dzieci z powodu zakażenia meningokokami?

Niestety wciąż takimi dziećmi się zajmujemy. Jesteśmy specyficzną jednostką, bo praktycznie jedynym dla Małopolski i części Podkarpacia oddziałem dziecięcym, w którym leczone są te przypadki. Trafiają więc do nas praktycznie wszystkie dzieci zakażone meningokokami w naszym regionie. Wiem też o takich dzieciach, które do nas nie trafiły; najczęściej były w tak złym stanie, że nie mogły zostać przetransportowane do nas albo ginęły w trakcie transportu. Przyznaję jednak, że jeszcze 20 lat temu było więcej hospitalizacji z powodu sepsy meningokokowej czy meningokokowego zapalenia opon mózgowo-rdzedniowych.

Może więc choroba nie jest już taka groźna?

Niestety, nie. Najistotniejszą przyczyną spadku liczby hospitalizacji z powodu meningokoków jest niemal trzykrotnie zmniejszona populacja dzieci najmłodszych, w której to grupie notuje się najwięcej przypadków chorób z powodu meningokoków. Mówiąc żartobliwie, meningokoki mają potencjalnie mniej klientów. Po drugie, poprawiły się warunki bytowe i ludzie rzadziej mieszkają w dużym zagęszczeniu na małej przestrzeni, więc zmniejszyło się ryzyko przenoszenia bakterii. I wreszcie, po trzecie – jest już pewna populacja, która została zaszczepiona przeciwko meningokokom C. A to ten szczep odpowiada za około 40% zachorowań w Polsce.

Stosunkowo często ofiarą zachorowań wywołanych meningokokiem pada młodzież. Siłą rzeczy opinia publiczna zwraca na to uwagę, bo w dzisiejszych czasach śmierć osiemnastolatka, który jeszcze dzień wcześniej bawił się na imprezie urodzinowej w pełni zdrowia, budzi lęk.

Chcę jednak z całą mocą podkreślić, że mniejsza liczba zachorowań nie zmienia faktu, że zarówno meningokokowe zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych, jak i sepsa wywołana meningokokami to niezwykle groźne i stosunkowo często śmiertelne choroby zakaźne.

Powiedzmy więc, czym są te groźne meningokoki.

To bakterie należące do grupy otoczkowych, której jedynym nosicielem jest człowiek. Specjalnie mówię o tej zbudowanej z cukrów otoczce, bo ona jest w przypadku tej bakterii bardzo ważna. To w dużej mierze właśnie ta otoczka meningokoka powoduje, że łatwo jest mu „oszukać” układ odpornościowy człowieka. Do tej samej grupy należą również między innymi pneumokoki, pałeczki Hemophilus influenzae i Escherichia coli. Meningokok niestety daje najcięższe przypadki zakażeń. Są one stosunkowo rzadkie, ale o najbardziej dramatycznym przebiegu i obarczone najwyższą śmiertelnością spośród bakteryjnych zakażeń pozaszpitalnych.

Gdzie bytują te bakterie?

Tylko u człowieka i tylko w nosogardzieli. Oznacza to, że rozprzestrzeniają się drogą kropelkową. Najczęściej nie daje żadnych objawów chorobowych, czyli ani nosiciel, ani jego otoczenie nie wiedzą, że ma tę bakterię. To, czy dojdzie do rozwoju choroby, zależy od kilku czynników. Po pierwsze – zjadliwości szczepu – niektóre są łagodniejsze, inne – nie. Po drugie, od odporności gospodarza, czyli od tego, jak silny jest organizm nosiciela. Małe dzieci są tak często ofiarami chorób wywołanych meningokokami właśnie dlatego, że nie mają jeszcze w pełni rozwiniętej odporności.

Ale, jak mówiłem, ofiarą meningokoków nie padają tylko małe dzieci. Wyobraźmy sobie sytuację: jesteśmy nosicielami szczepu, który nie jest nawet jakość specjalnie zjadliwy. Co może mu pomóc, by u nas pojawiła się choroba? Infekcja wirusowa, powszechnie nazywana przeziębieniem, która uszkadza błonę śluzową w nosogardzieli i obniża odporność. W takich warunkach bakterie mają ułatwioną drogę wniknięcia do ustroju człowieka i wywołania groźnej choroby. Do zachorowań dochodzi przez cały rok, ale najwięcej przypada na okres jesienno-zimowy i wczesną wiosną, kiedy dużo jest infekcji wirusowych.

Czyli może się zdarzyć tak, że bakterie, z którymi „współegzystuje” nosiciel, w pewnym momencie się uzjadliwią i zaatakują gospodarza, z którym wcześniej – mówiąc kolokwialnie – współżyły pokojowo?

Oczywiście. Żeby doszło do zachorowania, trzeba najpierw zostać nosicielem, przy czym sam fakt nosicielstwa nie daje podstaw do tego, by rozpocząć jakiekolwiek leczenie. Czasem okres tego nosicielstwa wynosi kilka godzin, u niektórych kilka dni, a innych – tygodnie i miesiące. To bardzo osobnicza sprawa. Reasumując: czasami jesteśmy nosicielem dla tych bakterii kilka godzin i nasz organizm w tym czasie je zwalcza, a my nawet o tym nie wiemy. Czasem jednak dochodzi do rozwoju choroby. Mikrobiolodzy oceniają, że częściej do zakażenia dochodzi w pierwszych dniach nosicielstwa. Jeśli dłużej „gościmy” te bakterie, to rzadziej dochodzi do rozwoju choroby. Wynika to prawdopodobnie z utworzenia równowagi pomiędzy zjadliwością kolonizującego nas szczepu a mechanizmami obronności przed zakażeniem.

A skąd bierze się duża zapadalność w grupie nastolatków?

W tej grupie mamy zarówno wielu nosicieli, jak i częste i stosunkowo bliskie kontakty. Młodzież w tym wieku dość często spotyka się na wspólnych imprezach, używa tych samych naczyń, biorąc na przykład łyka z butelki kolegi. Meningokoki przenoszą się drogą kropelkową, potrzebna jest do ich przeniesienia wydzielina, czyli kropelka śliny.

Co należy podkreślić, to fakt, że nosicielstwo meningokoków jest powszechne i nie sposób z nim walczyć – ochronę przed groźnymi chorobami wywołanymi przez te bakterie dają tylko szczepienia.

Jak więc szczepić?

Mniejsza liczba zachorowań nie zmienia faktu, że zarówno meningokokowe zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych, jak i sepsa wywołana meningokokami to niezwykle groźne i stosunkowo często śmiertelne choroby zakaźne.

Na rynku jest dostępnych kilka szczepionek. Zacznijmy od tego, że jest ogółem 12 serotypów meningokoków, z czego pięć jest chorobotwórczych. Poszczególne szczepy różnią się między sobą otoczką. Chorobotwórcze szczepy to: A, B, C, W 135 oraz Y. W Polsce mamy obecnie zachorowania wywołane przez meningokoki B oraz C. Czasami zdarzają się pojedyncze zachorowania na meningokoki W 135; na przykład teraz na moim oddziale zajmujemy się dzieckiem, którego chorobę wywołał ten serotyp. Co istotne, przechorowanie zakażenia jednym typem nie daje odporności przed innym. Udało się stworzyć skuteczne szczepionki na szczepy A, C, Y i W135. Nadal brakuje szczepionki przeciwko meningokokom B. W Polsce dostępna jest szczepionka monowalentna przeciwko serotypowi C, którą można stosować od drugiego miesiąca życia, oraz szczepionki czterowalentne przeciwko serotypom: A, C, W 135 i Y, które można stosować, w zależności od produktu - od 2. lub od 3. roku życia.

Nie można zatem niemowlęcia zaszczepić szczepionką czterowalentną?

Obecnie nie, bo szczepionki czterowalente nie mają takiej rejestracji. Badania kliniczne w tej grupie wiekowej były jednak niedawno przeprowadzone i ich bardzo dobre wyniki dają nadzieję na rychłą zmianę rejestracji.

Jaki jest schemat szczepienia?

Jeśli szczepimy dziecko w pierwszym roku życia szczepionką przeciwko meningokokom C, to musi ono przyjąć dwie dawki, a w drugim roku życia - dawkę przypominającą. Jako dawkę przypominającą można wtedy podać szczepionkę czterowalentną. Szczepionkę przeciwko szczepowi C można podać już od drugiego miesiąca życia. Drugą powinno się podać po dwóch-trzech miesiącach. Jeśli szczepimy dziecko powyżej pierwszego roku życia lub osobę dorosłą – wystarczy jedna dawka.

Kiedy nie należy szczepić?

Nie powinno się szczepić w trakcie ostrej infekcji oraz dzieci z jakąś postępującą chorobą neurologiczną.

Kiedy należy rozważać szczepienie przeciwko meningokokom?

Uważam, że każde dziecko powinno być zaszczepione, a już zwłaszcza te, które chowają się w gromadzie, mają dużo kontaktów poza rodziną. To, że ochrona niemowlęcia przed meningokokami łączy się z trzema iniekcjami, powoduje, że wielu rodziców odkłada to szczepienie. Nie polecam jednak takiego postępowania; co roku mamy kilka przypadków zachorowań wywołanych meningokokami C u dzieci w pierwszym roku życia.

W Holandii, Belgii czy w Niemczech dzieci szczepi się jednak po drugim roku życia.

Czasami jesteśmy nosicielem dla tych bakterii kilka godzin i nasz organizm w tym czasie je zwalcza, a my nawet o tym nie wiemy. Czasem jednak dochodzi do rozwoju choroby.

To prawda, jednak nie możemy porównywać sytuacji epidemiologicznej w tych krajach z Polską. Pamiętajmy, że kalendarz szczepień uwzględnia określone warunki epidemiologiczne. Tamte kraje od lat szczepią kolejne roczniki. Jednocześnie, gdy wprowadzono tam szczepienia niemowląt w 2. roku życia, przeprowadzono powszechne szczepienia wyrównawcze do 18. czy nawet do 25. roku życia. Powszechne szczepienia spowodowały nie tylko spadek zachorowań, ale również, poprzez ograniczenie nosicielstwa meningokoków C, tzw. „odporność stadną”, gdzie chroniona jest również populacja dzieci, których nie można było zaszczepić. Jest ona wynikiem tego, że szczepionki chronią nie tylko przed zachorowaniem, ale i przed nosicielstwem. Tym samym ryzyko zachorowania niemowlęcia jest znacznie niższe niż w Polsce, bo mniej jest osób, od których może się zarazić.

W Polsce nie udało się jednak uzyskać takiej populacyjnej odporności, bo jest to szczepionka niefinansowana ze środków publicznych, a jedynie zalecana. To zaś powoduje, że pomimo stosunkowo wysokiej wyszczepialności kilka lat temu, kiedy sprzedano około pół miliona szczepionek, nadal zbyt mało osób zostało zaszczepionych, by osiągnąć efekt podobny do obserwowanych w tamtych krajach.

Jeszcze inna sytuacja epidemiologiczna jest w Stanach Zjednoczonych, gdzie najwięcej zachorowań przypada na młodzież. Tam w grupie najmłodszych dzieci szczepione są jedynie te z grup ryzyka, a generalnie szczepionki podaje się w 11. roku życia.

Czy w takim razie warto zaszczepić młodzież?

Oczywiście. W przypadku starszych dzieci należy rozważyć, czy podać szczepionkę monowalentną czy czterowalentną. Powyżej drugiego roku życia szczepimy tylko jedną dawką. Szczepienie młodzieży szczepionką czterowalentną zalecamy szczególnie w sytuacji podróży turystycznych, służbowych lub podjęcia nauki poza Europą. Wyobraźmy sobie, że nasz nastolatek pojedzie na studia czy stypendium do USA, gdzie zachorowania są wywołane przede wszystkim rzadkim w Polsce serotypem Y. Warto zadbać o odpowiednią ochronę.

Czy zaszczepienie szczepionką przeciwko jednemu typowi chroni przed wszelkimi zachorowaniami wywołanymi przez inne odmiany meningokoków?

Niestety nie. Szczepienie przeciwko jednemu serotypowi nie chroni przed zachorowaniem na inny. Leczymy dzieci, które wróciły z Wielkiej Brytanii, gdzie były szczepione przeciwko meningokokom C, ale po powrocie chorobę u nich wywołał szczep B, na który niestety nie ma jeszcze szczepionki.

Tymczasem małe dzieci mogą być zaszczepione tylko przeciwko serotypowi C. Należy więc podać kolejne szczepionki?

Tak – można podać szczepionkę czterowalentną, szczególnie w przypadku, gdy wyjeżdżamy w rejony endemiczne dla meningokoków A, W135 i Y.

A co stanie się, jeśli zostanie zaszczepiony nosiciel bakterii?

Przed szczepieniem nie pobiera się wymazu z nosogardzieli, żeby sprawdzić, czy jest się nosicielem tej bakterii. Nie ma po prostu takiej potrzeby. Jeśli dziecko, które jest nosicielem określonego serotypu meningokokowego, zostanie zaszczepione przeciwko temu serotypowi, szybko przestanie być jego nosicielem. Nie należy się zatem obawiać, że może dojść do rozwoju choroby w tym wypadku.

Mówił Pan jednak, że spada liczba zachorowań, nadto nie ma szczepionki przeciwko jednemu serotypowi. Może więc nie warto szczepić?

Potwierdzonych zachorowań w Polsce jest około 300 do 500 rocznie. Połowa z nich wywołana jest szczepem, któremu można zapobiegać. Można więc powiedzieć: to tylko około 200 osób rocznie. Te osoby to w  większości dzieci. Część z nich umiera. Wiemy ile: śmiertelność związana z zakażeniami meningokokowymi wynosi około 10%. W przypadkach przebiegających pod postacią sepsy jest wyższa i może przekraczać 30%. To nie wszystko: 20% z tych, którzy przeżyją zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych, nie wychodzi z tej choroby bez szwanku. Częstym powikłaniem jest głuchota lub inne uszkodzenia neurologiczne. Potrafimy nieźle te dzieci leczyć, ale niestety, czasami pomimo starań, nie udaje się nam zapobiec powikłaniom. Te choroby są po prostu bardzo groźne.

Tymczasem głośno jest o ruchach antyszczepionkowych.

Mam nadzieję, że media będą potrafiły się temu przeciwstawić. U mnie na oddziale każdy wie, że lepiej szczepić przeciwko meningokokom i nie tylko. Wystarczy raz zobaczyć te ciężko chore dzieci i wątpliwości po prostu znikają.

Dr med. Ryszard Konior od 1986 roku kieruje oddziałem neuroinfekcji i neurologii dziecięcej w Krakowskim Szpitalu Specjalistycznym im. Jana Pawła II. Jest absolwentem Akademii Medycznej w Krakowie, którą ukończył w 1972 roku. Posiada 2. stopień specjalizacji z pediatrii. Jego praca doktorska dotyczyła neurologii dziecięcej – trudności diagnostycznym i błędów w rozpoznawaniu bakteryjnego zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych u dzieci. Ma opinię dobrego klinicysty i wielkie uznanie u pacjentów. Jest autorem szeregu prac naukowych. W 2001 roku uczestniczył w zakładaniu Polskiego Towarzystwa Wakcynologii. Obecnie jest w nim przewodniczącym Komisji Rewizyjnej. Medycyna jest jego pasją, ale zostawił trochę miejsca na inne: narty i muzykę, w szczególności klasyczną.

24.04.2013
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta